Hańba!

W 1931 roku na krakowskim Podgórzu powstała orkiestra podwórkowa. Nie była to jednak kolejna zwykła kapela, lecz orkiestra zbuntowana, śpiewem i muzyką piętnująca nieprawość, gwałt i wszelkie bezeceństwa otaczającej ją rzeczywistości międzywojennej Polski, która była o wiele bardziej skomplikowana, niż mogłoby się nam dzisiaj zdawać...

Debiutancka długogrająca płyta zespołu ukazała się w roku 1936. Materiał został zarejestrowany w Studiu S4 Polskiego Radia pod czujnym okiem Wojciecha Przybylskiego, a nastepnie zmiksowany i zmasterowany przez Jacka Gładkowskiego. Wydawcą albumu jest Antena Krzyku, którą w przedsięwzięciu wspierał Karoryfer Lecolds. Autorami oprawy graficznej są Michał i Gabriela Sitkiewiczowie (collodion.pl). Słowo wstępne przygotował zaś Ziemowit Szczerek, który na wzmianki o orkiestrze zbuntowanej natykał się niejednokrotnie w międzywojennej prasie.

zwiń informacje

Żandarm

sł. Julian Tuwim

Idzie sobie żandarm
Urzędowo srogi
Ja się go nie boję
Bo mi nic nie zrobi

Marszczy brwi surowo
Oczy we mnie wpiera
A ja sobie świstam
Takiego szlagiera

Jeśli mnie zapyta:
- Dlaczego pan śwista?!
Nic mu nie odpowiem
Bo jestem artysta!

Choćby nie wiem jakie
Podejrzenia żywił
Nie ma do mnie prawa
Bo ja jestem cywił

Cywił ci ja, cywił
Piękna to pozycja
Dla mnie nie jest żandarm
Dla mnie jest policja!

Jeśli mnie zapyta...

Nawet się umiechnę
Nawet się pomizdrzę
Z całą galanterią
Powiem, na co gwiżdżę

Do komisariatu
Pójdę z entuzjazmem
Bo to moje miejsce
I wiem, za co wlazłem!

Jeśli mnie zapyta...

Figa z makiem

sł. Andrzej Zagajewski

Dla złodziei
Dla lichwiarzy
Dla kapusiów
Dla zbrodniarzy
Dla żandarmów i policji
Dla rządzących w koalicji!

Dla tych piewców demokracji
Dla tych co nie mają racji
Dla łamagów i dla kleru
Dla tych co są dziś u sterów!

Dla bogaczy i oszustów
Dla tych co nie mają gustu
Dla dorosłych i młodzieży
Dla cywilów i żołnierzy

Co z prawem są na bakier -
Niech to będzie dla was znakiem
Podnosimy w górę pięści
Mamy dla was figę z makiem!

Figę z makiem!

Właśnie teraz tak wyliczam
Wszystkie nasze te oblicza
By sumienia wasze ruszyć
By wyostrzyć nasze uszy

Chociaż piękne macie hasła
Chociaż budujecie miasta
To efekty są nijakie
Mamy dla was... figę z makiem!

Cukier krzepi

Cukier krzepi, cukier krzepi,
A węgiel grzeje.
Ja wam mówię będzie lepiej,
Wszystko potanieje.

Bo pod polskim niebem,
Wszystko robi B.B.
Łucku-Pucku, Łucku-Pucku
Wszystko robi B.B.!

Monopole, monopole
I nowe podatki,
Wojsko w szkole, armia w szkole
Posłuchajcie, dziatki.
Wiwat stanu racja,
I pacyfikacja,
Łucku-Pucku, Łucku-Pucku
I pacyfikacja.

Będzie wojna, będzie wojna,
Interwencję zrobią,
Hej sanacjo, bądź spokojna,
Niemcy już się zbroja
Wiwat Polska zbrojna,
Wiwat, wschód się pali.
Łucku-Pucku, Łucku-Pucku,
Wiwat imperializm!

Narutowicz

sł. Mateusz Nowicki

Smutno biją wszystkie dzwony,
każdy ksiądz grzmi ze swej ambony,
gazety wieszczą ludowi –
zmarł Prezydent Narutowicz!

Teraz wstydź się za swe słowa,
niech sumienie cię zachowa!
Może Bóg tobie wybaczy,
żeś historii bieg wypaczył!

Jego mordercą nienawiść
jaką go ten naród darzył,
upust znalazła w postaci szaleńca
jego krew na waszych rękach!

Eligiuszu Niewiadomski
jesteś zdrajcą całej Polski!
Spójrz na ciało prezydenta
jego krew na twoich rękach!

Żydokomuna

sł. Jan Brzechwa

Kołtun pod rękę bierze kołtuna:
– Wódki na kredyt nie chce dać sklep!
– Żydokomuna! Żydokomuna!
Huzia panowie! Kija – i w łeb!

Prztycki kołduny pcha do kałduna,
Czosnkiem w tramwaju odbeknął, więc:
- Żydokomuna! Żydokomuna!
Huzia, panowie! Kija! I bęc!

Odbył się pochód Zytek w Mitkunach:
Krzyknął ktoś: Kuchty! Zrobi l sie˛ ruch:
- Żydokomuna! Żydokomuna!
Huzia, panowie! Kija! I buch!

Deszcz pada w Tatrach. Cóż, do pioruna?
Wiatr, panie dziejski, wieje od hal!
- Żydokomuna! Żydokomuna!
Huzia, panowie! Kija! I – wal!

Narodowcy

sł. Tadeusz Hollender

Ulicami idą chłopcy
i śpiewają bycze pieśni,
żeby Polskę wszyscy obcy
opuścili jak najwcześniej.

Idą, idą szeregami
i tak piszą na parkanach:
Precz z komuną! Precz z Żydami!
cała Polska zapisana.

Wali marszu tupot, stukot,
aż tu serce chce wyskoczyć.
Temu szybkę bombką stłuką
tego pięścią miedzy oczy.

Oni polscy bohaterzy,
Politycy, ´świetni mówcy,
Kwiat młodzieży w ONRze ,
Piękni chłopcy, dziarscy chłopcy,
Dzielni chłopcy faszystowscy!

Każdy z nich ojczyzny broni,
toteż patrzeć na nich miło.
Pewnie gdyby dziś nie oni,
już by Polski tej nie było.

Przed komuny wrażą tonią,
Oni dzierżą straż nad Wisłą,
Oni jedno dzisiaj bronią
I rolnictwa i przemysłu!

Oni polscy bohaterzy...

Oni kupców katolików
podtrzymują dzielnie sami.
Oni nawet robotników
bronią przed robotnikami!

Dzięki nim dziś Polska idzie
pełnić misje swą na zachód.
Im bogaci nawet Żydzi
pomagają dziś ze strachu.

Z pomocą boską i niemiecką
oni górą będą wszędzie!
Jak dorośniesz moje dziecko
Narodowcem takim będziesz!

Oni polscy bohaterzy...

Korporancik

sł. Lucjan Szenwald

Co to za przystojny facet,
Oczy lśniące, włos jak len,
Czy opłatek je, czy macę,
Kim jest cudny chłopak ten?

Co to za wspaniały mówca,
Skąd ten głos i siła płuc,
Wodzem jest jakiego hufca,
Ten akademicki wódz?

Wymoczek, obłoczek, cymbał, glista,
Pusty łeb, reakcjonista.
Rządowa posadka — marzeń szczyt,
Droga gładka — mały wstyd.

Obszarnik, fabrykant, bankier, biskup,
Ci, co żyją z krwi, z ucisku,
Rycerze, giermkowie i te pe
Słodkie buce z O. W. P.

Komu w gardle stoi kością
Antyopłatowy wiec,
Kto by chętnie akcję rozciął,
Kto namawia was do hec?

Czapeczka, laseczka, akselbancik,
Bydlę, wlane, korporancik,
Partio bez głów, nabieracze mas,
Bujać słonia, a nie nas.

Budżet

sł. Edward Szymanski

Paragrafy, punkty, resorty,
strony, skróty, pozycje,
na szkoły, sądy, paszporty,
na wojsko i na policję.

Tysiące, miliony złotych,
tysiące, miliony cyfr –
dla zwykłej ludzkiej biedoty
niezrozumiały szyfr.

Po śliskich kartach po cichu
szeleści szeregiem zer
bilans, rozchód i przychód
rządzących, liczących sfer.

Nigdzie nie pisze: węgiel,
nie pisze: buty, chleb.
Zgrzyta czerwona księga
po życiu jak po szkle.

Gruba, czerwona księga –
drobniutki, czarny druk.
Porządek, władza, potęga,
waluta, orzeł, Bóg.

Prosto w serce

sł. Mateusz Nowicki

Obiecałeś im szklane domy
i życie jak ze snu.
Złajdaczyłeś się ukrywając, że zadawałeś kłam.

Jeśli już nie możesz zdzierżyć urzędu w ręce,
to lepiej ze sobą skończyć wystrzałem w serce!

Najlepiej swój urząd przekazać w inne ręce,
pistolet przyłożyć, wystrzelić prosto w serce!

Przenieś zadek swój
ze stołecznych biur
do tartarowych pól.

Tachel z ciebie jest, a słów twoich smród,
zdusi tylko grób.
W litość chociaż weź biedne serce twe
kulą przebij je!

Jeśli już nie możesz ...

Obmyj honor swój,
Prosto w serce!
przerwij łańcuch kłamstw,
Prosto w serce!
wyczyść ręce swe,
Prosto w serce!
z rewolweru strzel!
Prosto w serce!

Gmachy

sł. Mateusz Nowicki i Andrzej Zagajewski

Z czego wznosi się bankowe gmachy?
Jaki budulec jest ubezpieczalni?
Że się pokrywa złotem ściany,
miedzią dachy
A ludzki zarobek tak mizerny,
taki marny

Ani z soli ani z roli tylko z tego co nas boli
Ani z ziemi ani z wody tylko
z naszej wspólnej szkody

Z czego budują te wielkie pałace?
Skąd mają pieniądze, czyż ukradli?
A biedni ludzie tracą domy, tracą pracę
a ich zarobek taki mizerny, taki marny

Ani z soli ani z roli tylko z tego co nas boli
Ani z ziemi ani z wody
tylko z naszej wspólnej szkody

Bij bolszewika

A weźta się ludzie!

A chwyć chłopie, hej za kosy
I na sztorc je bierz
Wlazł do Polski głodny, bosy bolszewicki zwierz
Łapta chłopy za siekiery,
walcie mocha w grzbiet!
Niechaj idzie do cholery tam, skądci tu wszedł

A weź chłopie za fuzyję
Pal mu w łeb i gnat
Bo ci wieprz ten zdepcze zryje
i pole i sad

Czego czekasz?
Krzepkie dłonie masz i jesteś chwat
Wal Moskala!
Stań w obronie własnych pól i chat!

Nie bój się go, choć ma długi ale tępy miecz
Gdy go luniesz zaraz stchórzy
I ucieknie precz!

Filozofom

sł. Franciszek Łeczycki

Filozofom się nie śniło, oj
Co we Lwowie się zdarzyło, oj
Zwołał Kongres św. Jury, oj
W Bazyliki stare mury, oj.

Zebrały się bolszewiki, oj
I mężczyźni i podwiki, oj
Była wódka i kiełbasa, oj
Jak za czasów króla Sasa, oj.

Ukapisty, fedakisty,
Kum i Wola, Spartakisty,
Był tam także Kemal Pasza,
Biednaż ty ojczyzno nasza,
Robotnicy, inżyniery,
Geometry i belfery,
Komisarze, redaktory,
Jeden Hucuł, dwa doktory

Lecz Bóg nie chciał naszej zguby,
Zesłał w pomoc dwa cheruby,
Szpigiel, Hercmann ich imiona,
Przez nich Polska ocalona.
Syny Polski ukochane,
Chociaż oba — obrzezane,
Kraj od zguby ocalili,
Cud nad Pełtwią uczynili
Takie syny kainowe,
Za srebrniki judaszowe,
Świętojurską konferencję,
Wydali policji w ręce

Dziś de facto i de jure, oj
Towarzystwo wpadła w dziurę, oj
Z wielkich planów nic nie wyszło, oj
Na pohybel komunistom!

Depesza

Kiedyś w nocy nagle
budzi mnie depesza.
Podpis mnie przeraził:
Goering. Trzecia Rzesza.
Wittig. Stop. Warszawa.
Cały Berlin czeka.
Przysłać. Stop. Natychmiast.
Wielki pomnik Becka.

Zrobić proszę pięknie,
i nie szczędzić pracy.
Na cokole podpis:
Beckowi – Rodacy.

Czyim on rodakiem?
Niejasno wynika.
Będzie spór o niego,
jak o Kopernika

Niemcy się zbroją

sł. Henryk Zbierzchowski

Niemcy się zbroją – przyłóż tylko ucho
w nocy do ziemi i wytężaj słuch.
We wszystkich kuźniach miechy huczą głucho,
wszystkie fabryki już puszczono w ruch,
a w odlewarniach Bessemera grusze
rzucają iskier złote pióropusze.

Niemcy się zbroją... w każdym lochu na dnie
skryto tajemnie amunicji moc.
Gdy tylko hasło do odwetu padnie
olbrzymie wojsko stanie w jedną noc.
I runie ścianą żelazna i zwartą
na nasze słabe strażnice nad Wartą.

Niemcy się zbroją... w samotni warsztatu
tysiąc chemików preparuje gaz,
co będzie służyć na zagładę światu,
kiedy nadejdzie już odwetu czas.
Niechaj nas we śnie nie zaskoczy trwoga!
Niemcy się zbroją... czuwajmy, na Boga!