1939
O wszystkim, co się teraz dzieje – milczę (Józef Wittlin). Orkiestra zbuntowana jednak nieustannie śpiewa. O płynących okrętach, dla których nie ma miejsc (Władysław Szlengel). O rycerskich łowach w cieniu alkowy (Zuzanna Ginczanka). O polskich koloniach i Wyspie Becka (Tadeusz Hollender). O lnianowłosych praczkach piorących delikatnie biel cieniutką (Ginczanka). O wojnach, które już się toczą. O wojnach co jutro wybuchną (Wittlin). Hańba! śpiewa rok '1939'.
Album trzeci, tem razem krótkogrający, orkiestra nagrała wraz z Marcinem Klimczakiem w Mustache Ministry Studio w Warszawie. Do 5 utworów Ygrekowski zaprojektował 5 okładek, które z pietyzmem wydała Antena Krzyku. Utwory Zuzanny Ginczanki zaśpiewały oraz uzupełniły brzmieniem skrzypiec Basia Songin, Kasia Kapela i i Zosia Zembrzuska, czyli trio Sutari.
zwiń informacjePłyną okręty
sł. Władysław Szlengel
Płyną okręty po bezdrożach
po oceanach i po morzach
płyną dniami – płyną nocami
płyną okręty z uchodźcami...
Jadą i jadą – tu i tam
pukają do portów, pukają do bram...
A świat się zamknął, zaryglował,
bo gdzie pojadą – wszędzie te słowa: NIE MA MIEJSC!
Więc pozostają na tych okrętach
aby się włóczyć po morskich odmętach
ni to korsarze – ni to piraci
ani dziwacy – jacyś bogaci
ani herosi – ni włóczykije
ludzie bez jutra – dusze niczyje
ludzie wypluci z ludzkich kniej
Ci wszyscy ludzie, dla których: NIE MA MIEJSC
Płyną okręty, płyną okręty
po przez lazury i po przez odmęty
Okręt jest trumną nie okrętem
Lazur jest czarnym atramentem
więc płyną w ten nieskończony rejs
wyryte na bramach... NIE MA MIEJSC
Kręci się, kręci kula świata
w skarby, surowce i cuda bogata
Nagle stanęła – czy chce mieć lżej?
Proszę wysiadać – nie ma miejsc...
Polskie kolonie
sł. Tadeusz Hollender
Wiadomo – mocni jesteśmy i młodzi,
kraj żyzny, dość koni i broni,
tylko jedna rzecz nam szkodzi:
– Brak nam kolonii!
Innym, gujany, indie, abisynie,
banany, fermy w patagoni
Polesie i Żydzi w Charbinie
– to nie kolonie!
Wiadomo – mocni jesteśmy i młodzi,
po co negrów! Robotnicze dłonie
zrobią to samo w Sosnowcu i w Łodzi
– polskiej kolonii.
O, Polsko, wielki, szczęśliwy kraju!
Wyspa Becka w Pacyfiku toni...
Na Mokotowie już śpiewają
o polskiej kolonii!
Łowy
sł. Zuzanna Ginczanka
W gąszcze przeszłości, w zamierzchłe dzieje
w groźne, zawiłe bory i knieje
z dłonią wplecioną w uprząż i grzywy
czarni na koniach pędzą myśliwi.
O łowy piękne! O dumne łowy!
W tajnych sekretnych dziejach alkowy
Nozdrza rozdęte, tułów schylony
usta zacięte, wzrok wytężony -
pędzą jak wichry czarnym galopem
za wątłym śladem, za nikłym tropem.
Jakiż to zapał wzrok im rozszerza?
Czegóż szukają? Jakiego zwierza?
Jakiż to poryw, pierś im wypręża
godny rycerza i godny męża?
Pędzą myśliwi w zamierzchłe dzieje,
gdzie ślad porasta i trop czernieje,
w gąszczach przeszłości z uporem mrówki
babki szukają, babki-żydówki!
Babki żydówki bliźniego swego,
wroga ciętego, druha dobrego,
a gdy wywęszą babkę jak łanię,
to w surmy, w trąby, w rogi i granie!
Nerwy napięte, wzrok zapalczywy
niebieskooki, blondyn – myśliwy
Milczę
sł. Józef Wittlin
O wszystkim, co się teraz dzieje...
O nędzy wsi i doli chłopa,
O nędzy miast i bezrobociu,
O szczuciu ludzi przeciw ludziom,
O dzieciach w trupiarni Madrytu,
O łasce bomb i iperytu,
O wszystkich zbrodniach, które widzę,
gdy lecą bomby i płoną stolice!
O głodzie głodnych, o sytości sytych,
O wszystkich w boju nierównym pobitych.
O tonach krwi, wylanych nadaremnie.
O wszystkim, co się teraz dzieje...
O wszystkich uzbrojonych tchórzach,
O Polsce po śmierci Marszałka,
O biciu bezbronnych i słabych,
O wojnach, które już się toczą,
O wojnach co jutro wybuchną,
Dusza milczeniem krzyczy,
gdy lecą bomby i płoną stolice!
O głodzie głodnych, o sytości sytych,
O wszystkich w boju nierównym pobitych.
O tonach krwi, wylanych nadaremnie.
O wszystkim, co się dzieje teraz milczę!
Praczki
sł. Zuzanna Ginczanka
Dana-dana, dana-dana
szumi, szumi biała piana
Pomalutku, ostrożniutko
piorą praczki biel cieniutką,
by nie podrzeć koroneczki
i oszczędzić na bombeczki.
By nie rozpruć falbaneczek
i zbudować tank – taneczek,
by nie zniszczyć tych staniczków,
i nakupić pancerniczków.
Łupu-cupu, chlastu-chlastu,
nowy wonny rośnie gaz tu,
chlastu-chlastu, łupu-cupu,
nowe lśniące czołgi Kruppów.
Nowy pocisk, mina modna,
nowa smukła łódź podwodna,
nowy typ gazowej świeczki
z koroneczki, z falbaneczki.
Dana-dana, dana-dana
szumi, szumi czarna piana
To nie pralnia i nie balia
(wiem, bo patrzę w czas i dal ja),
to piekielne kadzie czarcie,
jeśli stwierdzać rzecz otwarcie –
łupu-cupu, szumi, pryska
czarny olej, smoła śliska,
krew stygnąca, gęste mrowie,
śmierć w okopie, w polu, w rowie –
łupu-cupu, szumi, pryska
czarny olej, smoła śliska,
a nad smołą trzaska siarka,
czart do pracy pędzi czarta
Dana-dana, dana-dana
i śpiewają cienkim głosem
Dana-dana, dana-dana
słodkie praczki lnianowłose.